Obserwatorzy

niedziela, 7 września 2014

jesienno-letnio.....

... a dlaczego?? Bo piszę tego posta od poniedziałku, a na początku tygodnia to w Bydgoszczy padało i nastrój miałam nijaki. Oczywiście wszystko co napisałam już wykasowałam, usunęłam, bo już nieaktualne :)Kolejny dzień męczy mnie upał!! Tak. Pogoda dzisiaj ładniejsza niż miałam podczas urlopu....
Ale pomimo niesprzyjającej pogody urlop uważam za całkiem udany, co najważniejsze udało mi się odpocząć, zresetować i naładować bateryjki.
Wyskoczyliśmy na kilka dni do Sopotu, miasta które uwielbiam od dziecka (mam na myśli takie starsze dziecko:)) nie wiem co mnie tam tak ciągnie, ale jak mam tylko możliwość to tam jadę. 
Kilka fotek:



Amelka nad morzem była pierwszy raz, ogromna woda i ta wielka piaskownica zrobiły wrażenie :)
Od 8 rano spacerowałyśmy po plaży, zbierałyśmy muszelki, brodziłyśmy w wozie. Morze zimne strasznie, ale to nie powstrzymywało małej przed wejściem :)


Zbierałam muszelki i czułam się jak dziecko:) Zastosowanie znalazły już pierwszego dnia - w latarence, którą nabyłam w IKEI. Latarenki stały na stolikach w sopockich kawiarniach, zapragnęłam też mieć taką!! Wyskok do Gdańska związany był ze zwiedzaniem miasta (Oskar nie był nigdy w Gdańsku się okazało, nie wiem jak do tego doszło...), ale nie mogłam pominąć wizyty w IKEI, wchodzę a tu prawie na samym wejściu - latarenki!! I też mam. A co.
Każdy dzień kończył się mniej więcej tak:

Nie przeszkadzała głośna muzyka ani tłum ludzi :) Tak rodzice wyczerpali córkę!!
Za mną już pierwszy tydzień pracy, a czuję się jakbym urlopu wcale nie miała... Moc naładowanych bateryjek się kończy, a do kolejnego urlopu to ho ho!! Bardzo daleko.

Robótkowo nie szalałam, ale też coś tam dłubałam. Dokończyłam chustę drugą w moim życiu, też zielona jak poprzednia tylko ma trochę odcień inny i jest nieco większa, a to za sprawą grubszej nitki.  Fotki w tygodniu, bo nie mam modelki chwilowo. Zaczęłam kolejną grafitową z cieniutkiej włóczki akryl+angorka. To do mojego różowego jesiennego płaszczyka :)
Powstało sporo sznurów tureckich, szkoda tylko, że większość rzeczy powstaje w nocy, a z rana zabieram je do pracy, gdzie zostają pochłonięte przez moje koleżanki i niestety dokumentacja fotograficzna jest żadna.... z telefonu (byle jak zrobione) znalazłam kilka fotek:






Na dzisiaj to tyle. Muszę pamiętać o robieniu fotek. Bo kto mi uwierzy na słowo, że np. zrobiłam kolejny "dekupażowy" młynek? I zapomniałabym o czapeczkach na słoiki - zamówienie - do oporu.... już mi się trochę nudzą, ale robię :)

Pozdrawiam Wszystkich moich czytelników :)